Dlaczego popieram Marsz dla Nauki i dlaczego Ty też powinieneś?

Prawda czy fałsz? News czy fakenews? Jeść gorzką czekoladę czy nie jeść? Masło czy margaryna? Szczepić czy nie szczepić? Zdecydować się na chemioterapię czy nie? To mamy to globalne ocieplenie czy nie mamy? Niektóre odpowiedzi są proste, inne nie mają dla nas tak dużego znaczenia, ale od innych może zależeć całe nasze życie. Komu zaufać poszukując prawdy?

Dziś trochę o tym, jaką rolę odgrywają w Waszym życiu naukowcy. Słyszeliście kiedyś o Marszu dla Nauki? Jeśli nie, to dziś dla Was skrót najważniejszych informacji, kilka słów o historii marszu. Powiem Wam też, dlaczego to ważna inicjatywa i co ja o tym wszystkim myślę. Już teraz formalnie dołączyłam do grona popierających inicjatywę Marszu dla Nauki.

Jak zawsze z zachodu

Inicjatywa Marszu dla Nauki przyszła do nas ze Stanów Zjednoczonych. Amerykańscy naukowcy chcieli zaznaczyć wartość nauki w życiu człowieka i podkreślić, że politycy powinni podejmować decyzje na podstawie prawd naukowych.

Zarówno w Stanach, jak i w Polsce ruchy kultywujące pseudonaukę zataczają coraz to szersze kręgi. Niektórzy naukę zwyczajnie deprecjonują inni wręcz wyśmiewają jej dogmaty. Totalnie ekstremalnym przykładem może być wzrost liczby osób, które powątpiewają w kulisty kształt naszej planety…

Opary pseudonauki

Niechęć społeczeństwa do nauki przenosi się również na władzę ustawodawczą i media. W szybkim tempie pochłania wszystkie kontynenty i dociera do każdego miasta czy wsi. Polska również znajduje się w oparach pseudonauki. Co gorsze, wciąż pojawiają się ludzie, którzy jej bezmyślnie dopingują.

W szerszym kontekście taki stan rzeczy niesie ze sobą ogromne konsekwencje, o których możemy sobie nie zdawać sprawy. Nie chcę nikogo straszyć, ale jeżeli nie zatrzymamy tej fali, może się zrobić nieciekawie… Marsz dla Nauki ma być wyrazem sprzeciwu środowiska naukowego wobec takich zakusów.

Prawda czy prawda?

To zabrzmi dziwnie, ale prawdy bywają różne. Nauka jest najbliżej prawdy prawdziwej i ja co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Ta cecha nauki predysponuje ją do bycia najrozsądniejszym drogowskazem w poszukiwaniu drogi do ustalania norm społecznych i tworzenia prawa.

Jednak zarówno „zwykły” człowiek, jak i polityk zdaje się zapominać o tym od czasu do czasu. Czyja to wina? Nie potrafię udzielić na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi. Winni jesteśmy wszyscy po trochu. Kiedy udostępniamy niesprawdzone treści, powtarzamy teorie przez naukę dawno obalone, czy zamykamy się w naszych laboratoriach przed resztą świata. Tak tak, naukowcy nie są tutaj bez winy. Może jest to opinia niepopularna i wielu spojrzy na mnie krzywo, ale trochę sami sobie jesteśmy winni.

Rzeczywistość jest jedna

Zaufanie jest kruche i nie oznacza, że raz przyznane załatwia sprawę na zawsze. Świat naukowy chyba zapomniał, że nie jest osobną rzeczywistością, że musi istnieć w społeczeństwie i w dużej mierze to właśnie od społeczeństwa zależy. Nauka nie może istnieć zupełnie obok. Ale to też nie jest tak, że naukowcy to jedyni winni tej sytuacji.

Wszystko przez brak odpowiedniej edukacji, co skutkuje brakiem poważania prawd naukowych, przez brak regulacji prawnych i bezkarność pseudonaukowców. Naukowcy oczywiście ponoszą część winy, ale nie wolno nam zapominać, że ich praca to poświęcenie i służba w imię ludzkości, jak bardzo patetycznie by to nie zabrzmiało. Naukowiec może i zamknął się w laboratorium, ale nie po to, by piłować paznokcie, pić kawę czy grać w gry. Oni tam siedzą, bo rozwiązują przetrudne zagadki wszechświata, projektują nowe terapie, zastanawiają się jak polepszyć nasz komfort życia i jak dbać o naszą planetę. Może zapomnieli, że czasem warto światu trochę o tym poopowiadać i czasem ciężko im wytłumaczyć czym się tak naprawdę zajmują, ale i tak odwalają kawał ciężkiej i ważnej roboty.

„Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem”

Jako społeczeństwo wcale nie jesteśmy lepsi. Zapominamy i często nie doceniamy pracy naukowców, potrafimy skreślić osiągnięcia, nad którymi pracowali wiele lat, oskarżając ich o działanie w imię pieniędzy czy innych nieodpowiednich motywów. O naukowcach zapomnieli również politycy, którzy niezwykle rzadko podejmują swoje decyzje na podstawie faktów naukowych.

Marsz dla Nauki to bardzo optymistyczna inicjatywa. Nie tylko pokazuje, że świat naukowy rozumie potrzebę swojego istnienia w debacie publicznej, ale i wyraża jego chęć do wejścia na salony. Pokazuje, że dłużej milczeć nie będzie, że ma prawo do swojego głosu oraz do miejsca w przestrzeni politycznej.

Te działania powinny inspirować i zachęcać do współuczestnictwa w tych wydarzeniach inne grupy, nie tylko naukowe. Do wsparcia Marszu dla Nauki powinien dołączyć każdy, kto wierzy, że nauka to potęgi klucz. Bez tego wsparcia będzie niezwykle trudno skierować świat z powrotem na właściwe tory.

Popierajcie Marsz jak możecie!

W zeszłym roku polski Marsz dla Nauki był spontaniczny, przez co nie można mówić o pełnym rozmachu tego wydarzenia. Stała się jednak rzecz najważniejsza, naukowcy połączyli szyki, a ich siły sprawcze zostały pobudzone. Na Waszym miejscu nie stawałabym im na drodze 🙂

Tegoroczny, polski Marsz dla Nauki odbędzie się już 22.04 (Dzień Ziemi) w Warszawie w godzinach 13:30 – 16:00. „Wydarzenie jest bezpartyjne, organizowane przez naukowców, lekarzy, studentów i pronaukowych działaczy.” Więcej informacji na stronie wydarzenia oraz na Facebooku.

Marsz dla Nauki potrzebuje Waszego wsparcia. Jeśli możecie, przyjdźcie. Jeśli nie możecie tam być (tak jak ja 🙁 ) zaznaczcie swoje poparcie w inny sposób. Możecie udostępnić wydarzenie, ten post, albo jakąkolwiek inną informację związaną z Marszem. Możecie o Marszu napisać, opowiedzieć innym, a nawet zrobić sobie selfie z wyrazem poparcia z miejsca, w którym się znajdujecie (tak jak finaliści konkursu FameLab).

Koniecznie dajcie znać, jeśli macie jeszcze jakieś pomysły!