Moją chwilową nieobecność spowodował tygodniowy wyjazd na konferencję oraz problemy zdrowotne związane z powrotem na zimną północ. Oba te wydarzenia przyczyniły się do rozkwitu kolejnych pomysłów na wpisy. W dzisiejszym chcę przedstawić jak ma się sytuacją antybiotykowa na świecie. Źle się ma, Moi Drodzy, źle.
W Izraelu (miejsce konferencji) słupek rtęci wskazywał na 35°C (w cieniu). Wszechobecna klimatyzacja oraz 12°C na powitanie w Gdańsku musiały zakończyć się spadkiem formy. Wiem, że ta historia nie jest może dla Was zbyt fascynująca, natomiast prowadzi mnie do tematu dzisiejszego wpisu, więc proszę o chwilę cierpliwości.
Poszła baba do lekarza.
Najprawdopodobniej złapało mnie zwykłe przeziębienie, raczej nie grypa. Gdybym jednak czuła się tak źle o jeden dzień dłużej, pewnie poszłabym do lekarza. Czy powinien zapisać mi antybiotyk? Jedyną słuszną odpowiedzią jest: NIE. Niby wszyscy wiemy, że antybiotyki służą leczeniu infekcji bakteryjnych, a przeziębienie lub grypa to infekcje wirusowe. Oznacza to, że nie ma najmniejszej potrzeby stosowania antybiotyków w czasie przeziębienia i może to przynieść jedynie szkodę. Dlaczego więc tak często słyszymy, że ktoś był przeziębiony, poszedł do lekarza i dostał antybiotyk? Takie opowieści srogo mącą nam w głowie, przez co wiele osób w czasie przeziębienia domaga się recepty, by jak najszybciej wrócić do formy. Moi Drodzy, jeżeli lekarz zapisuje antybiotyk to bardzo możliwe, że osoba siejąca niedokładny przekład opowieści zapomniała opowiedzieć o towarzyszącej infekcji bakteryjnej (np. anginie). Takie infekcje nie powinny dziwić, jeśli biegamy po mieście z obniżoną odpornością wywołaną wirusem. W takim wypadku antybiotyk jest konieczny, a historia została nieco zmanipulowana. Niestety, może też być tak, że pacjent mocno naciska na lekarza w kwestii antybiotyku, a ten łamie się i wypisuje receptę. Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca (w wielu miejscach na świecie to nie do pomyślenia) i powodują dezinformacje wśród osób opowiadających sobie historie zza drzwi lekarskiego gabinetu.
Powiało grozą!
Przechodzę już do meritum tej opowieści. Wczoraj Światowa Organizacja Zdrowia (World Health Organization, skrót WHO) opublikowała raport dotyczący antybiotyków. Liczba bakterii opornych na znane nam dziś antybiotyki rośnie lawinowo, natomiast liczba nowych antybiotyków, które moglibyśmy wykorzystać w walce przeciwko nim spada na łeb na szyję… Taki brak równowagi staje się dla nas bardzo niebezpieczny, więc powinniście poczuć powiew grozy. Jak czytamy w Raporcie, obecnie w trakcie badań klinicznych, testujących bezpieczeństwo i skuteczność tych specyfików, znajduje się 51 potencjalnych antybiotyków. Jedynie 8 z nich jest cząsteczkami całkowicie innowacyjnymi, pozostałe stanowią modyfikacje wcześniej znanych leków. Oczywiście takie antybiotyki również są potrzebne, jednak cwane bakterie poradzą sobie z nimi dużo szybciej.
Opis mechanizmów działania antybiotyków oraz sposoby, w jaki bakteria uzyskuje oporność na lek znajdziecie w otchłani Internetu np. tu, tu i tu. Jeśli jednak chcecie poczytać o tym ode mnie, dajcie znać! Chętnie przygotuję dla Was bazę sprawdzonych informacji.
Ten Most Wanted!
Raport WHO jasno wskazuje, że rezerwuar antybiotyków wykorzystywanych w leczeniu lekoopornych infekcji się wyczerpuje. Dodatkowo w lutym tego roku WHO przedstawiło listę 12 klas patogenów, które stanowią najpoważniejsze wyzwanie dla dzisiejszej medycyny i szukanie antybiotyków w ich kierunku jest zadaniem priorytetowym. Oprócz wymienionych mikroorganizmów podkreślono problem leczenia lekoopornej gruźlicy (choroby kojarzącej się nam z innymi czasami), która rocznie zabija 250 000 osób na świecie. Przez ostatnie 70 lat zarejestrowano jedynie dwa nowe antybiotyki służące leczeniu lekoopornych szczepów, a obecnie w fazie badań jest jedynie 7 proponowanych leków.
To nie są cukierki!
Podsumowując, problem lekoopornych szczepów bakterii oraz braku wdrażania nowych antybiotyków jest coraz poważniejszy i wymaga od nas chwili refleksji. Jeśli nie zdiagnozowano u Was infekcji bakteryjnej, gorączka, silny kaszel i ból mięśni nie są wystarczającym argumentem usprawiedliwiającym przyjmowanie antybiotyków na własną rękę. Wszystkie dostępne dziś dane wskazują, że jeśli bierzecie antybiotyki bez konsultacji z lekarzem, robicie krzywdę sobie, Waszemu najbliższemu otoczeniu (w tym Waszym najmłodszym pociechom) i całemu społeczeństwu. Może myślicie, że skoro Pani Goździkowa wzięła antybiotyk i ozdrowiała, to ja też tak zrobię i nic się nie stanie. Zachowanie jednostki nie zmieni biegu historii, ale to pojedyncze osoby tworzą całą społeczność. Zbiorowa świadomość i uważność może zdziałać cuda! Dlatego naprawdę warto zadać sobie trochę trudu i poświęcić czas, na zapoznanie się ze sprawdzonymi, naukowymi informacjami dotyczącymi odpowiedniego stosowania antybiotyków (chętnie pomogę, jeśli chcecie) lub chociaż dokładnego czytania ulotek i słuchania poleceń lekarza.
Pamiętajcie jeszcze o jednym: mycie rąk odgrywa kluczową rolę w profilaktyce wielu chorób takich jak SARS czy zapalenia płuc. Taka sama zasada obowiązuje przy grypie i jest to najprostsza oraz najtańsza metoda przeciwdziałania rozprzestrzeniania wirusa. Mycie rąk, niby prosta sprawa, czynność, którą wykonujemy rutynowo wielokrotnie w ciągu dnia, ale czy jesteście pewni, że robicie to dobrze? O tym, co na ten temat mówią badania naukowe, już niedługo!
Życzę Wam dużo zdrowia!
Jakby Wam było mało raportów to zajrzyjcie tu (raporty są po polsku i przedstawiają stanowisko Europejskich organizacji):
http://www.antybiotyki.edu.pl/pdf/Consumption_ESAC-Net_Summary-2015_PL_2015-11.pdf
http://www.pzh.gov.pl/wp-content/uploads/2015/11/EFSA_Antybiotyki.pdf