Naukowcu, popularyzuj! Inni mogą robić TO źle.

Zamyślony szkielet

Wśród naszych obywateli, zarówno osób zaangażowanych w jakkolwiek formę życia społecznego, jak i przysłowiowych „Kowalskich” (tak naprawdę najpopularniejszym nazwiskiem w Polsce jest Nowak) widać pogłębiającą się polaryzację poglądów nie tylko politycznych, ale również tych dotyczących badań naukowych. Nauka staje się tematem budzącym wiele emocji przy rodzinnym stole, wśród spotkań z przyjaciółmi, a nawet w czasie niewinnych pogawędek w osiedlowym spożywczaku. Coraz częściej słyszy się o podważaniu informacji, które w świadomości wielu przez długi czas były solidnie ugruntowane. Grono osób odrzucających kształt naszej planety, dobrodziejstwo szczepień, czy teorię ewolucji powiększa się z dnia na dzień. Popularyzatorzy nauki starają się tę tendencję zahamować.

W swoim poprzednim tekście sygnalizowałam, że obecnie żyjemy w czasach kryzysu autorytetów, które jeszcze do niedawna były dla nas oczywiste. Szukanie jedynych winnych tej sytuacji jest bezcelowe, ale wiele grup zawodowych powinno zrozumieć swój wpływ na obecny stan rzeczy. Dziś chciałabym skupić się na tym, jaką rolę w strącenia nauki z piedestału ma sam świat naukowy. Zastanowię się również nad tym, co powinniśmy zmienić, aby rozpocząć odbudowę zaufania i wzmocnić głos nauki w konstruowaniu naszego systemu społecznego.

Książka i lupa

Zmienić perspektywę

Wydaje mi się, że pierwszym krokiem do jakiejkolwiek celowej zmiany, jest zaobserwowanie potrzeby jej zaistnienia, natomiast powody do zmian można odnaleźć tylko podczas rzeczowej i surowej oceny swoich dotychczasowych działań. Aby takie rozważania miały większy sens, powinniśmy zmienić perspektywę i zobaczyć się oczami tych, na których opinii nam zależy. W tym przypadku niech to będzie uśredniony obywatel lub obywatelka naszego kraju, który utracił zaufanie do środowiska naukowego. Takie wypośrodkowanie kosztuje nas sporo z dokładności założeń, ale możemy spróbować iść dalej taką drogą, zachowując to uproszczenie w pamięci.

Drugą trudnością przy rzetelnym rachunku sumienia jest otwarcie się na krytykę, ocenę i zdanie innych. Dla każdego człowieka jest to niezwykle trudne. Nikt nie czuje się komfortowo słuchając o tym, co robi źle. Myślę jednak, że dla naukowców, zwłaszcza tych z solidnym doświadczeniem, może okazać się to jeszcze cięższe zadanie. To grupa, której autorytet przez wiele lat był wartością praktycznie niezbywalną, przyznawaną w pakiecie wraz z tytułem naukowym. Z tego powodu myślę, że wielu przedstawicielom tego grona ciężko zetrzeć się z opinią, że dochodzi do jego utraty, a tym bardziej dostrzec w tym swój wpływ.

Nie rozumiem, więc się obawiam

Mogę jedynie spekulować, czego dowiemy się od uśrednionego obywatela, ale po zapoznaniu się z wieloma badaniami pochodzącymi głównie ze Stanów Zjednoczonych oraz codziennym śledzeniu polskich stron zrzeszających osoby przeciwne szczepieniom, w moim odczuciu wysuwa się kilka najważniejszych punktów.

Wykres na czarnym ekranie komputera

Społeczeństwo boi się, że jest przez naukowców oszukiwane i manipulowane. Część uważa, że prace naukowe finansowane są w konkretnych celach ustalonych i opłacanych przez duże koncerny. Wielu obawia się o zdrowie swoje i swojej rodziny sądząc, że obecna wiedza i jej stosowanie może być bardziej szkodliwa niż pomocna.

Zakładam, że ludzie, którzy utracili zaufanie do naukowców i ich pracy w pierwszej kolejności nie do końca radzili sobie z brakiem zrozumienia dostarczanych im informacji. To niezrozumienie obudziło strach o siebie i najbliższych oraz utworzyło przestrzeń na powstanie rysy w zaufaniu. Chęć poszerzenia wiedzy zaprowadziła takie osoby do Internetu, gdzie w trakcie samodzielnych poszukiwań bardzo łatwo natrafić na pseudonaukowe treści. Na szczycie listy wyszukiwania nie znajdziemy publikacji przygotowanych przez naukowca, a raczej opracowania tematu przygotowane przez często przypadkowe osoby, o mało imponującym doświadczeniu naukowym.

Naukowcu, Internet czeka!

I tu dochodzimy do oczywistej konkluzji. W Internecie brakuje informacji prezentowanych przez naukowców, czy wybitnych ekspertów, przedstawionych w formie przystępnej dla większego grona odbiorców. W tej ogromnej niszy swoje miejsce znaleźli pseudonaukowi guru, Influenserzy, którym zwyczajnie brakuje rzetelnej wiedzy oraz samozwańczy popularyzatorzy, który starają się dostarczać rzetelnych informacji na swój sposób.

maszyna grająca na intrumencie

Naukowców wciąż brakuje i chociaż bardzo powoli obserwujemy pozytywne zmiany, to dzieje się to zdecydowanie za wolno. Powodem jest między innymi to, że statystyczny naukowiec:

  1. Do tej pory nie zdaje sobie rzeczywistej sprawy z potrzeby tworzenia treści dla ludzi spoza grona naukowego,
  2. Zdaje sobie sprawę, że powinien szerzej dzielić się ze społeczeństwem swoją wiedzą, ale nie wie jak to zrobić,
  3. Bardzo chciałby lepiej popularyzować naukę, ale mimo chęci nie ma czasu na takie działania poza swoją pracą naukową, którą traktuje nadrzędnie.

Pierwsza grupa powinna jak najszybciej zdać sobie sprawę z tego, że świat się zmienił i postrzeganie siebie jako autorytetu tylko z powodu posiadania tytułu naukowego i lat doświadczenia, jest niewystarczające. Tupanie nogami i bunt nic nie pomoże. Im prędzej to zaakceptujemy i rozpoczniemy wprowadzanie sensownych zmian, tym lepiej dla nas wszystkich.

Naukowcy z grupy drugiej nie mogą zrażać się swoim brakiem doświadczenia w popularyzacji. Najlepszym orężem naukowca jest metoda naukowa, dlatego wykorzystanie jej do znalezienia sposobu na mówienie o nauce w sposób zrozumiały, może być pierwszym krokiem do celu. Nie zaszkodzi również skontaktować się z osobą, która ma już w tym obszarze nieco praktyki i chętnie posłuży poradą.

Do ostatniej grupy mam pytanie. Ile warte są wyniki nawet fascynujących badań, jeżeli społeczeństwo zablokuje ich wdrożenie? Gdyby odpowiedź nie była oczywista, to podpowiem, niewiele. Zdaję sobie sprawę, że ocena pracownika naukowego w obecnym systemie kładzie nacisk głównie na wydajność produkowania wyników i publikowania ich w branżowych czasopismach, ale wiem również, że statystyczny obywatel nigdy ich nie przeczyta.

Magia Internetu

Co więc powinien poczynić teraz świat naukowy? Wszystko, co w jego mocy, aby ze swoją pracą i wiedzą wyjść poza mury uczelni czy instytutu. Oczywiście można to zrobić dosłownie i propagować wiedzę naukową poprzez wykłady i warsztaty, ale istnieje jeszcze jedna droga, która pozwala być w dwóch miejscach naraz... Magia Internetu polega na tym, że pozwala nam dotrzeć do takiego grona odbiorców, o którym moglibyśmy tylko pomarzyć w przypadku prowadzenia wykładu. Do tej pory jednak naukowców w Internecie nie widać zbyt wielu.

niebierki malunek

Zazwyczaj mamy tendencje do tego, aby wyrabiać sobie zdanie na temat pewniej grupy już po kontakcie z pierwszym i często jedynym jej przedstawicielem. Jeśli już do statystycznego Polaka dochodzi informacja naukowa, to najprawdopodobniej pochodzi ona z mediów, lub z materiałów przygotowywanych przez popularyzatora nauki (który rzadko jest jednocześnie naukowcem). Na temat tego pierwszego źródła każdy z nas ma swoje zdanie, które uformowało się na przestrzeni lat otaczania się informacjami przez nie produkowanymi. W tym drugim przypadku to właśnie ten pierwszy kontakt będzie rzutował na ocenę nie tylko popularyzatorów, ale często również całej naukowej społeczności. Dlatego tak ważne, chociaż moim zdaniem za mało podkreślane, jest przekazywanie informacji o nauce i budowanie swojego wizerunku jako popularyzatora w poszanowaniu pewnych zasad.

Jak popularyzować?

Chociaż o popularyzacji nauki mogłabym mówić i pisać godzinami, dziś zwrócę Wam uwagę na tylko kilka aspektów, które wydają mi się podwaliną do dobrego prezentowania treści naukowych.

Cel wypowiedzi

Większość doradców na tematy związane z komunikacją naukową na samym szczycie listy wskazówek postawi wybranie grupy docelowej. Zgadzam się, że jest to niezwykle ważne i poświecę temu za chwilę dwa słowa, jednak uważam, że to cel wypowiedzi powinien nadać charakter całemu komunikatowi. Aspekt ten warto potraktować w sposób dwojaki.

Należy zastanowić się jaką najważniejszą myśl chcemy przekazać oraz co chcielibyśmy, aby nasi odbiorcy zrobili z tą wiedzą. Ten drugi czynnik wydaje mi się być często pomijany, a dla realizacji celów popularyzacji jest niezwykle ważny. Jeżeli chcemy, aby nasze wypowiedzi wpłynęły na zachowanie innych, musimy trzymać się zasad, które pozwolą nam dotrzeć nie tylko do mózgów, ale i serc odbiorców. Nie od dziś wiadomo, że podstawą negocjacji jest odpowiednie przygotowanie rozmówcy. Rozpoczęcie dialogu od wskazywania ludziom jak mają żyć, jest z góry skazane na niepowodzenie. Dużo lepiej pójdzie nam, jeśli najpierw poznamy zdanie partnera dyskusji i znajdziemy wspólną przestrzeń do budowania dalszej rozmowy. Warto mieć również w pamięci, że łatwiej przekazać komuś swoje zdanie, jeżeli ta druga strona najzwyczajniej nas lubi.

rozmowa w laboratorium

Grupa docelowa

Druga sprawa, na którą warto zwrócić uwagę konstruując materiał dotyczący nauki to grupa docelowa. Do kogo nasza informacja ma trafić? Intuicyjnie możemy zdawać sobie sprawę z tego, aby dostosować swój język do odbiorców, jednak samo praktyczne zastosowanie tej zasady może sprawiać trudności. Dostosowanie słownictwa wymaga nieco treningu. Dla doświadczonych badaczy może być niełatwe z uwagi na zjawisko zwane „klątwą wiedzy” (wrażenie, że nasze otoczenie wie to, co my i przekonanie, że nasze słowa są zrozumiałe przez wszystkich).

Metoda naukowa odpowiedzią na wszystko

Jako osoby przedstawiające światu zalety naukowego spojrzenia na świat, w swoich działaniach również powinniśmy postawić na metodę naukową i stosować rozwiązania o udowodnionej skuteczności. Dlatego tak bardzo martwią mnie treści, które swoją formą temu zaprzeczają…

Charakteryzuje je brak szacunku, publiczne wyśmiewanie, stygmatyzowanie oraz niesmaczne żarty skierowane dotyczące osób, które nie pokładają w nauce swojego zaufania. Rozpoczęcie polemiki w ten sposób jest moim zdaniem nierozsądne, krótkowzroczne i prowadzi jedynie do zaspokojenia własnych potrzeb autora. Ponadto uważam, że ma masę szkodliwych skutków takich jak pogłębianie podziałów oraz podkręcenie negatywnych emocji po każdej ze stron. Rozumiem, że autorzy nie mogą wziąć odpowiedzialności za poziom dyskusji pod swoimi treściami, ale obecność tak, odważę się użyć tego sformułowania, nienawistnych komentarzy, zamiast poklasku, powinna spotkać się z krytyką gospodarza.

Jak Cię widzą, tak Cię oceniają

Musimy pamiętać, że jeżeli działania jednego z przedstawicieli środowiska zaangażowanego w popularyzację zostaną odebrane z niechęcią, dotarcie do takich osób będzie coraz trudniejsze. I nie mówię tu o samym stylu działania, który możemy mieć różny, ale niezachowywaniu podstawowych standardów w poszanowaniu drugiego człowieka. To właśnie popełniane przez nas błędy będą wysuwały się na pierwszy plan podczas batalii nauki z pseudonauką. Każde pośliźnięcie się będzie przykrywało kilka innych sukcesów.

człowiek odbijający się w okularach

To, co przywiodło mnie do napisanie tego tekstu, to moja obawa o to, jak obecnie świat naukowy prezentowany jest Internecie. Tylko nieliczni najbardziej popularni popularyzatorzy mają za sobą doświadczenie należenia do świata naukowców. Samo posiadanie tytułu nie może być w żadnym wypadku automatycznym mandatem do nieomylności. Wielu popularyzatorów bez tytułu naukowego wykonuje bardzo potrzebną, solidną i godną pochwały pracę. Zdarzają się jednak również tacy, którzy w moim odczuciu nie wypełniają swoich zadań w odpowiednim stylu.

Z tego powodu gorąco apeluję do środowisk naukowych, aby aktywnie włączały się do dyskusji na tematy naukowe w Internecie. W innym wypadku lukę wypełni ktoś, komu może brakować wiedzy i umiejętności w przekazywaniu informacji. Pamiętajmy, że wielu ludzi wydaje osądy na podstawie swoich emocji, a nie merytorycznych danych. W walce na emocje naukowcy często przegrywają, nawet jeśli mają rację i nad tym również warto popracować. Jeśli jednak mówienie o nauce totalnie nie jest dla Was, to zastanówcie się, jak możecie w takich działaniach wesprzeć innych. Możecie, drodzy naukowcy, głośno mówić o potrzebie zmiany systemu oceny pracy naukowej w kierunku doceniania działań popularyzacyjnych oraz wskazywać drogę reform dla systemu edukacji.

Podsumowanie

Podsumowując: Środowisko naukowe musi zrobić krok do tyłu, aby z szerszej perspektywy spojrzeć na swoją działalność. Jeżeli nie otworzymy laboratoriów dla ludzi spoza grona naukowego, to utrata zaufania do nauki będzie się tylko pogłębiać. Zaangażowanie się w mówienie o nauce jest zadaniem trudnym i odpowiedzialnym, ale jednocześnie koniecznym, jeżeli chcemy żyć w społeczeństwie ceniącym zdobycze nauki. Oprócz merytorycznej poprawności bardzo ważne jest odpowiednie podejście do swojego odbiorcy niezależnie od tego, czy prezentuje on poglądy wspólne z naszymi, i jak bardzo jesteśmy pewni, że mamy rację. Jeżeli naszym celem jest realny wpływ na innych lub chociażby wzbudzenie zrozumienia dla metody naukowej, to poza twardymi danymi musimy postawić na nieskazitelny wizerunek.

Taki styl pracy przyniesie efekty długofalowe w postaci dobrej i głębokiej relacji ze społeczeństwem. Na koniec chciałabym podkreślić, że myśl naukowa musi przy tym wybrzmiewać jasno i wyraźnie. Trzymajmy się swoich zasad i wartości, ale popracujmy nad samym sposobem ich prezentowania. Mamy w tym wszyscy wspólny interes.

Tak jak zawsze zachęcam do dyskusji, tym bardziej, jeśli się ze mną nie zgadzacie.

Do następnego!

Ściskam!